JEDNOZNACZNA NIEJEDNOZNACZNOŚĆ

Znak „nakaz jazdy w prawo przed znakiem” (C-1) w sąsiedztwie znaku „droga bez przejazdu” (D-4a) może stwarzać wątpliwości poprzez pewną niezgodność. Niejeden kierowca, zwracający uwagę na znaki zada sobie zapewne pytanie, czy w związku z nakazem jazdy w prawo przed znakiem, wolno mu jechać na wprost?

Gdyby sie oprzeć o podstawową klasyfikację znaków drogowych z jaką mamy do czynienia w większości krajów, to możemy powiedzieć, iż oznakowanie dróg ostrzega, zakazuje, nakazuje, informuje, kieruje itp. Ale patrząc szerzej, to i tak te wszystkie znaki informują... Tylko jak?

Nie miniemy się zbytnio z prawdą mówiąc, iż na polskich drogach znaki równie dobrze potrafią informować, co i dezinformować. W tym dezorientować przestrzennie, wyprowadzać na manowce, rozkojarzyć itd. Czy aby nie jest to przesadą? Raczej nie. Percepcja oznakowania dróg to percepcja dynamiczna, percepcja w ruchu, na ogół ograniczona w czasie, nierzadko do ułamków sekund. W takich warunkach potrzebna jednak jest w informacji precyzja. Ba, konieczna!

Miewamy też do czynienia z oznakowaniem, które jest dostrzegane z małych prędkości i wtedy istnieje możliwość poświęcenia nieco więcej czasu by się zastanowić o co chodzi. Móc się wręcz zatrzymać, przeanalizować znaki, a zwłaszcza ich zestawy. Ale przecież praktycznie nikt tego nie robi w sposób aż tak świadomy...


Z oznakowania przedstawionego na powyższym zdjęciu wynika, iż w prawo wjedziemy do „strefy zamieszkania” (D-40), a w lewo z niej wyjedziemy (D-41). Więc w jakiej strefie w końcu jesteśmy?

Niektóre błędy w oznakowaniu pochodzą z faktu, iż znaki umieszczane na słupkach dają się obracać. Tak więc niekiedy są odwrócone przypadkowo, a niekiedy je ktoś odwróci umyślnie, czasem specjalnie by nie były widoczne, a kiedy indziej wręcz dla kawału.

Efekt oczywisty, a skutki nierzadko kłopotliwe. Trzeba za skrzyżowaniem nawracać, bo się okazało, że to nie tędy itd. Nie tylko błądzimy, ale i dodatkowo niepotrzebnie przejeżdżamy przez różne miejsca, w tym skrzyżowania, jakby robiąc „sztuczny tłok”.

Podobnie efekty powstają z nieumiejętnego stosowania strzałek. Wprost, w prawo, w lewo, przed, za. Potem znak ulega przemieszczeniu lub odwróceniu, a strzałki stają się nieaktualne i od razu dezinformują.

Obok przykład wizualnego galimatiasu wywołanego oznakowaniem dwóch, sąsiadujących i konkurujących ze sobą parkingów (znaki z prawej kierują w lewo, a ten z lewej w prawo). Często w tego typu sytuacjach, dochodzi do informacyjnej „przepychanki” i kto wykonał ostatni ruch, tego będzie „na wierzchu”.

Oczywistym jest przecież, iż kierowca jest zainteresowany przede wszystkim rzetelną informacją, a konkurencyjne rozgrywki go nie interesują. Jeżeli przykładowo istnieją dwa alternatywne parkingi, to niech znaki go o tym poinformują... Tylko właśnie, jak go mają poinformować, skoro informacja w naszej przestrzeni publicznej zazwyczaj powstaje według zasady, iż „każdy sobie rzepkę skrobie”? Bo wciąż brak świadomości, że informacja w przestrzeni publicznej to coś więcej niż suma pojedynczych interesów, to coś więcej niż wolny rynek „informacyjnych przepychanek”.

[grudzień 2007]

  następny...