ZNAKOWE PUŁAPKI

Statystyki polskiej policji informują, iż 30% wypadków na polskich drogach wynika z niedostosowania prędkości do warunków ruchu, co praktycznie bierze się z nadmiernej prędkości. Remedium polegać ma zatem na zmniejszaniu tej prędkości, poprzez jej ograniczanie.

Ponieważ jednak znaki „ograniczenie prędkości” (B-33) są w coraz mniejszym stopniu skuteczne, zatem postanowiono wzmocnić tę akcję przy pomocy kontroli radarowych itp.

W konsekwencji na drogach przybywa dodatkowe oznakowanie mające uczulić kierowców na przestrzeganie ograniczeń prędkości i najczęściej są to komunikaty typu: „kontrola prędkości”, „fotoradar”, czy też „kontrola radarowa”. I za takim to oznakowaniem faktycznie można się spodziewać policyjnego patrolu z radarem i być przez nich namierzonym. Czy będą to działania słuszne, a zatem skuteczne - pokaże czas.

Naszym jednak zdaniem policyjne kontrole, bez poprawy (a praktycznie naprawy) oznakowania polskich dróg, nie przyniosą zasadniczych efektów. Dlaczego? Otóż egzekwowanie przestrzegania prędkości - ograniczanej w wielu przypadkach nierealnie - będzie skazane na niepowodzenie.

Drugim, istotnym czynnikiem jest działanie policji. Jeżeli będzie ona wciąż miała skłonność do wykorzystywania nierealnego, lub błędnego oznakowania by wyłapywać i karać kierowców, którzy nie przestrzegają przepisów, to takie działanie będzie wyłącznie represyjne, lecz w żadnej mierze nie będzie ono edukacyjnym.

Oczywistym jest, iż oznakowanie dróg jest obowiązującym prawem. Jednak gdy kiepskie, czy błędne oznakowanie ma być podstawą do ślepo aplikowanego prawa przez funkcjonariuszy policji, to trudno spodziewać się poprawnych wyników...

(Zdjęcie po prawej z serwisu www.watra.pl)

Nie można się też spodziewać, aby policjanci przymykali oko na lekceważenie przepisów, w tym znaków. Może jednak na obecne warunki wystarczyłoby, aby przestali - jak to się potocznie mówi - „chować się po krzakach” i nie wykorzystywali nieżyciowego oznakowania do strofowania kierowców. A oto i poniżej kilka typowych przykładów:

Znak „ograniczenie prędkości” (B-33) do 40 km/godz. ustawiono tuż przed zakrętem, na którym praktycznie warto zredukować prędkość do wskazań ze znaku. Jednak za tym zakrętem, można już prędkość zwiększyć do 50, a nierzadko 60 km/godz., pomimo iż jest to górska droga, prowadząca lasem i o sporej ilości zakrętów. Otóż ograniczenie nie jest odwołane żadnym znakiem, natomiast najbliższe skrzyżowanie pojawia się dopiero po dwóch kilometrach.

Zatem by być w zgodzie z prawem należałoby nie bacząc na drogę jechać cały czas 40 km/godz. Z praktyki wiemy, iż w takim to miejscu nie będzie raczej policyjnego patrolu kontrolującego prędkość, jednak sam znak „ograniczenia prędkości” nabiera tu znaczenia znaku „mało poważnego”.

Kolejny, poniższy przykład dotyczy również ograniczenia prędkości, ale tym razem pod postacią znaku „obszar zabudowany” (D-42), który zlokalizowano w odległości mniej więcej 300 metrów przez zabudowaniami.

Każdy kierowca wie z własnego doświadczenia, iż policjanci wymagają, aby prędkość pojazdu była zgodna ze znakiem już przy samym znaku, a więc od początku jego obowiązywania aż do samego końca. Postawienie znaku „obszar zabudowany” na podjeździe do góry, mniej więcej dwieście metrów przed końcem wzniesienia i wciąż jeszcze przed faktycznym obszarem zabudowania jest nielogiczne, zwłaszcza iż wymaga wyhamowywania na podjeździe. Znak winien stać na początku wzniesienia - jednak wtedy miejsce, gdzie zazwyczaj ustawia się policyjny patrol, byłoby dla kierowców zbyt łatwo widoczne i mniej kierowców można by ukarać mandatem. A tak to „wyskakuje się” na górkę i już się jest namierzonym...

W następnej sytuacji pokazujemy oznakowanie, które wizualnie nie jest niczym uzasadnione. Otóż przy wjeździe na fragment dwupasmówki umieszczonej na estakadach stoją: „zakaz wyprzedzania” oraz „ograniczenie prędkości” do 30 km/godz. Po wjechaniu na estakadę niekiedy mamy do czynienia z ograniczenie ruchu do jednego pasa (przy pomocy tablic kierujących), a kiedy indziej do dyspozycji jest cała jezdnia. Nie mniej tak czy inaczej obowiązuje zakaz wyprzedzania, jak i prędkość do 30 km/godz.

Bez wątpienia droga zachęca do jazdy szybszej niż 30 km/godz. i zdarza się to nagminnie. Bo przecież patrząc z drugiej strony, nie wyjaśniono np. przy pomocy dodatkowych tabliczek, skąd się bierze potrzeba tak powolnej jazdy i jakie jest tego uzasadnienie.

Na końcu odcinka, poza łukiem drogi, w niezbyt widocznej autobusowej zatoce plasuje się dość często policyjny patrol i tradycyjnie rozdziela mandaty...

W kolejnym przykładzie znów mamy do czynienia z oznakowaniem „ograniczenie prędkości”, lecz tym razem niefortunnie zlokalizowanym. Znak ograniczenia prędkości do 40 km/godz. (na zdjęciu poniżej wskazuje go czerwona strzałka) został zlokalizowany na przedłużeniu lewej krawędzi jezdni i praktycznie nie jest dostrzegalny dla kierowców nadjeżdżających z bocznej ulicy.

Uwaga prowadzącego po całkowitym zbliżeniu się do samego skrzyżowania jest poświęcona obserwowaniu jezdni, celem ustąpienia pierwszeństwa. Zbyt bliskie ustawienie znaku do osi jezdni poprzecznej, czyni go niedostatecznie czytelnym dla wyjeżdżających z podporządkowanej. Natomiast kilkaset metrów dalej, w zatoce autobusowego przystanku, policyjny patrol lubi się ustawiać i wyłapywać łamiących prawo kierowców.

- Nie widział pan znaku? Znak jest, na znaki trzeba patrzeć panie kierowco...

Na koniec tego tekstu - zamiast wniosków - podajemy „receptę” na ZNAKOWĄ PUŁAPKĘ, która została sformułowana na bazie oznakowania, jakie zastaliśmy na jednej z krajowych dróg...
- zaprezentowana poniżej wersja najlepiej nadaje się do stosowania w miejscowościach o niezbyt gęstej zabudowie:

- na początku miejscowości ustawiamy znak „obszar zabudowany” (D-41);

- w sprzyjającym miejscu podnosimy „ograniczenie prędkości” (B-33) do 70 km/godz.;

- po jakimś czasie instalujemy znak typu „uwaga fotoradar”;

- przy końcu miejscowości stawiamy „koniec ograniczenia prędkości” do 70 km/godz. (B-34);

- i jakieś kilkaset metrów za ostatnimi zabudowaniami, najlepiej za nieznacznym zakrętem - by znaku nie było widać z daleka i aby nie trzeba było redukować prędkości ze względu na zakręt, ustawiamy „koniec obszaru zabudowanego” (D-43);

- Dodatkowo przed ostatnim znakiem instalujemy na stałe fotoradar, co gwarantuje „obfitość wykroczeń”. To musi zadziałać, bo po odwołaniu ograniczenia do 70 km/godz. - zwłaszcza przy rzadkiej zabudowie - prawie każdy kierowca zapomni, iż wciąż jest na obszarze zabudowanym...

[październik 2007]

  następny...