OGRANICZANIE PRĘDKOŚCI

Art. 19. 1. Prawa o ruchu Drogowym mówi: „Kierujący pojazdem jest obowiązany jechać z prędkością zapewniającą panowanie nad pojazdem, z uwzględnieniem warunków, w jakich ruch się odbywa, a w szczególności: rzeźby terenu, stanu i widoczności drogi..., warunków atmosferycznych i natężenia ruchu”.

Wynikałoby z powyższego, iż prawo odwołuje się do wiedzy, umiejętności i rozsądku kierowcy, licząc na to, iż kierowca potrafi właściwie oceniać napotykane sytuacje na drodze. Że w trakcie jej przemierzania jest w stanie postępować racjonalnie, a więc również swoją prędkość będzie dostosowywać do tego, co się na drodze dzieje.

Nasuwa się pytanie na ile kierowcy, oraz czy wszyscy kierowcy potrafią zachowywać się racjonalnie i dostosowywać swoją prędkość do warunków ruchu. Bez wątpienia tak zachowywać się powinni, a nawet jest to konieczne, jeżeli na polskich drogach miałoby być bezpieczniej.

Na zdjęciu obok ograniczenie prędkości jest uzupełnieniem do widocznego zwężenia drogi na moście oraz do znaku „pierwszeństwo dla nadjeżdżających z przeciwka” (B-31).

Głównym wizualnym komunikatem w tym miejscu jest zwężenie wynikające z konstrukcji mostu. Zaprasza ono do przesunięcia się bliżej osi jezdni. Gdy z przeciwka pojawią się samochody, automatycznie narzuca się potrzeba zwolnienia i zbytniego nie odsuwania się od prawej krawędzi jezdni.

Stopień zmniejszenia prędkości będzie zależał od gabarytów pojazdów nadjeżdżających z przeciwka, a także od ich ilości. Bez wątpienia w przypadku szerokich pojazdów redukcja prędkości będzie musiała być znaczna, a w sytuacjach szczególnych będzie trzeba się wręcz zatrzymać przed mostem i ustąpić pierwszeństwa. (Oczywistym jest też, iż dodatkowo konieczność wolniejszej jazdy, może narzucić mgła, padający śnieg, większa ilość pieszych, czy inne warunki ruchu.)

Zastosowane tutaj ograniczenie prędkości spełnia bardziej rolę informacji typu: „na wszelki wypadek zwolnij”. Teoretycznie nie jest ono potrzebne, ponieważ most znajduje się w miejscowości, a więc mieści się w ramach terenu zabudowanego, gdzie obowiązuje ograniczenie do 50 km/h. Również nocną porą prędkość 60 km/h w zupełności byłaby racjonalna. Możemy jednak zgodzić się, iż w tej konkretnej sytuacji warto to ograniczenie prędkości stosować, jako przypomnienie, takie dodatkowe zabezpieczenie.

Generalnie kierowcy w miejscu tym zachowują się racjonalnie, a przekroczenia prędkości i to jedynie przez samochody osobowe można odnotować głównie przy małym ruchu - gdy most jest pusty.

Drugi przykład przedstawia zastosowanie ograniczenia do 40 km/h, które nasuwa wątpliwości. Ulica pokazana na zdjęciu jest fragmentem drogi wojewódzkiej na terenie miejscowości. Mamy tu w miarę szerokie chodniki oddzielone od jezdni trawnikami, mały ruch pieszych i prócz kiosku nie ma placówek handlowych.

Praktycznie brak uzasadnienia dla zastosowanego ograniczenia, bo biorąc pod uwagę warunki ruchu oraz otoczenie w zupełności wystarczyłoby 50 km/h obowiązujące na terenie zabudowanym.

Dodatkowo należy nadmienić, iż odcinek ten następuje zaraz po odcinku ulicy z zakrętami, z dwoma przejściami dla pieszych, w tym jedno przed szkołą, z przystankami autobusowymi, z trzema placówkami handlowymi, z dołączaniem się czterech bocznych ulic i z wąskimi chodnikami przy samej jezdni; gdzie również ograniczenie prędkości wynosi 40 km/h.

Efekt takiego oznakowania jest do przewidzenia. Średnia prędkość samochodów na odcinku ze zdjęcia wzrasta do prędkości 56, 60 km/h. I oczywistym jest, iż wykroczeń tych dokonują zwłaszcza kierowcy lokalni (choć nie tylko), bowiem dobrze znają ten fragment ulicy wraz z niepowagą zastosowanego znaku.

Przypomnijmy, iż § 27. 1. rozporządzenia w sprawie znaków i sygnałów drogowych określa, iż „Znak B-33 'ograniczenie prędkości' oznacza zakaz przekraczania prędkości określonej na znaku liczbą kilometrów na godzinę.” Oczywistym jest więc, iż ograniczenie prędkości nie nakazuje jechać z taką prędkością, jaka jest podana na znaku. Nie jest bowiem zabronione, by w zależności od tego co się dzieje na drodze jechać wolniej, a nawet dużo wolniej!

Zaglądnijmy jeszcze do instrukcji o oznakowaniu naszych dróg gdzie przeczytamy: „Znak B-33 'ograniczenie prędkości' powinien być umieszczony tylko w tych przypadkach, gdy warunki drogowe, otoczenie drogi lub zastosowane oznakowanie ostrzegawcze i urządzenia bezpieczeństwa ruchu drogowego mogą w niedostateczny sposób wskazywać kierującym na konieczność zmniejszenia prędkości.”

I dalej: „Znak B-33 w zasadzie powinien być poprzedzony znakami ostrzegawczymi podającymi przyczynę ograniczenia prędkości, np. roboty na drodze, niebezpieczny zakręt, śliska jezdnia, inne niebezpieczeństwo, itp. Nie stosuje się znaków B-33, jeżeli kierujący w jednoznaczny, nie budzący wątpliwości sposób może ocenić geometrię drogi oraz jej stan techniczny.” Tyle instrukcja, a rzeczywistość?

W wielu przypadkach można mieć wrażenie, iż kierowców traktuje się jak dzieci zakładając, że gdy przykładowo zobaczą ograniczenie do 40km/h (B-33), to znak ten zinterpretują jako nakaz jazdy co najmniej z prędkością 40 km/h (prędkość minimalna C-14) i będą jechać jakby na złamanie karku.

Co z tego wynika? Praktycznie stawianie ograniczeń prędkości jest bardzo często na zapas. Tak jakby drogowcy odpowiedzialni za oznakowanie usypiali, a raczej zabezpieczali swoje sumienie. Przecież to kierowca był winien - będą mogli się usprawiedliwić, - gdyż nie zastosował się do ograniczenia.

Problem jednak komplikuje się gdy sąsiednie miejscowości, czy gminy są oznakowane przez różnych projektantów. A ci z kolei przyjmują różny „zapas” w stosowaniu ograniczeń prędkości. Wtedy to może się zdarzyć, iż przyzwyczajeni przez ileś kilometrów do niepoważnych ograniczeń prędkości, wjedziemy nagle w rejon oznakowany realnie. I co wtedy?

I jeszcze jedna przykładowa sytuacja rzutująca na bezpieczeństwo naszych dróg. Na drodze poprzez las, uprzednio oznaczonej jako „droga kręta” (A-4 + T-5 + T-2), pojawia się ograniczenie do 70 km/h i można mieć wątpliwości, czy jest ono potrzebne. Może i słusznie przypomina nam, że jedziemy drogą krętą. Pojawiające się jednak za chwilę ograniczenie do 50 km/h dotyczy zakrętu, który spokojnie przejeżdża się z prędkością 70, ba nawet 80 km/h. Żaden z kierowców jednak nie wie, iż 50-tka ta jest pozostałością z zagłębienia w drodze sprzed co najmniej dwóch lat, któremu również towarzyszył znak „nierówna droga” (A-11). Znak ostrzegawczy zniknął, a zakaz nie. Pozostałością jest nieuzasadnione ograniczenie. I nie byłoby to „nic wielkiego”, gdyby nie fakt, iż za kilkaset metrów występuje ograniczenie do 60 km/h i to przed zakrętem, który niespodziewanie zacieśnia się, a ograniczenie na nim do 60 km/h jest wręcz koniecznością.

Wnioski? Oczywistym jest przecież, że gdy na tym zakręcie dochodzi do wypadków, to winny jest kierowca, który nie zastosował się do znaku...

Podsumowując, kierowca jeżdżący po naszych drogach nie wie, czy ograniczenia prędkości są realne, czy na zapas. Czy są aktualne, czy też pozostałością po jakiś zagrożeniach na drodze, które już dawno nie występują. I tak z jednej strony wymaga się przestrzegania prawa stawiając znaki, a z drugiej tymi samymi znakami, poprzez ich niepoważne stosowanie ośmiesza się prawo - przy okazji powodując zagrożenia.

Dokąd to zmierza i jak sytuację można by uzdrowić? W dużej mierze poprzez gruntowną przebudowę systemu znaków drogowych i odbudowę zaufania do nich.

[październik 2006]

  następny...