GUBAŁZERRIA

Wyjście z informacją do klienta może mieć wiele płaszczyzn, poprzez które mamy możliwość do niego dotrzeć. Jedna z nich polega na znalezieniu nazwy firmy, oddającą istotę tego, co firma robi.

W większości przypadków sięga się do tradycyjnych metod tworzenia nazwy, niemniej niektórzy poszukują nazw bardzo oryginalnych, chwytliwych, niekonwencjonalnych itd. Rzecz w tym, aby klienta zainteresować, zaskoczyć, nawet zaszokować. Sięga się wtedy do nietypowych słów, do zestawów słów, albo i tworzy wręcz nowe słowa, zwykle jako zlepki innych słów.

Otóż tworzenie nowych słów nie jest ani takie oczywiste, ani łatwe. Muszą one nawiązywać do czegoś już znanego, ale też powinny być „zgrabne same w sobie”. Zatem nazwa GUBAŁZERRIA może zachodzić w pamięć przez swoją oryginalność, ale nie koniecznie będzie ona pozytywnie odbierana przez klientelę. Jakby brakowało wyczucia...

A z czego powstał „BACONALD”? Niewątpliwie z pożenienia „bacy” z „Mac Donaldem”. Można zrozumieć, iż się europeizujemy, czy amerykanizujemy, ale żeby aż do tego stopnia?

Można zrozumieć, iż właścicielowi chodziło o nawiązanie do tego co robi „Mac Donald”, a zatem nośność nazwy firmy prowadzącej żywienie fast food połączył tu z „bacą”. Jednak takie połączenie wymknęło się spod kontroli. Istnieje juz pokrewna placówka, którą nazwano „Góral burger” i jej nazwa nie jest tak drastyczna w swojej wymowie.

Czy jednak utrzymywanie pewnej kultury w języku nie powinno obowiązywać?. Trzymanie się jakiejś poprawności, czy wręcz elegancji, a także ustrzeżenie się od wulgarności, czy nawet chamstwa?

Inne zabiegi polegają na odwoływaniu się do nazw regionalnych. Tak więc „Restauracja u Jędrusia” będzie „Restauracją u Jendrusia”, gdyż w gwarze brzmi to inaczej.

Z pewnością warto sięgać po regionalne nazwy, ale bez wątpienia nie powinno się robić tego bezkrytycznie. Bo w tym przypadku może się niektórym w pamięci utrwalić, iż imię Jędrek pisze się „Jendrek”. Taka drobna różnica, a jednak błąd. Oczywiście taki błąd w druku, czy w innym jakoby ulotnym medium, jak telewizyjny ekran na przykład nie będzie miał takiego oddziaływania, jak szyld lokalu wiszący stale i niezmiennie. Czy przechodzień ma z założenia być tak douczany?

I jeszcze należy wspomnieć o innych zjawiskach, jak poszukiwanie nazw mających nami wstrząsnąć, nas zaszokować, jak „Chlewik” itp. Tu należałoby sie zgodzić, iż zapomniano o tym, iż istnieje kultura języka.

[maj 2007]


W lokalnej prasie ukazał sie list w którym m.in. czytamy: „...nie mogę zrozumieć, że w Zakopanem władze zezwalają na pewne nazwy, drażniące ucho i poczucie estetyki, np. 'Chlewik', (punkt żywnościowy) lub sklepik o 'wdzięcznej' nazwie 'Duperele'... To, że jakiś prostak proponuje takie nazwy, nie znaczy, że drugi prostak musi to zatwierdzać...”

Z naszej strony w ramach rozbudzenia wyobraźni podpowiadamy, choćby dla nazw restauracji nieco propozycji: Korytko, Tuczarnia, Kładziemy za drabinę, Jadłowlewnia, Zlew, Obora, Pełna micha, Spust, Bekalnia, Łyga, Żarło, Restauronald, Krupówkozzeria, itp. Ach jak to będzie kulturalnie. Pytanie tylko, czy klienci też będą zachwyceni?

[wrzesień 2008]

  następny...