POLICJANT SIĘ OBUDZIŁ

Latem ubiegłego roku (w sierpniu 2006) na przeciwległych końcach jednej z ulic Zakopanego zamontowano dwa progi zwalniające zaopatrując je w znaki ostrzegawcze oraz ograniczenia prędkości.

Ulica ta jest jedną z ważniejszych ulic, praktycznie jedną z dwóch, którą dojeżdża się do centrum Zakopanego ze strony zachodniej. I chociaż ma zaledwie kilkaset metrów długości, to nie jest to bynajmniej ulica osiedlowa i również nie ma przy niej placówek typu szkoła, czy biblioteka itp. Jest przy niej co prawda kilka sklepów, parking w zatoce oraz dwa przejścia dla pieszych, których ruch tu jest raczej mały i tylko w jednym miejscu odbywa się wąskim chodnikiem.

Poniekąd jest to ulica boczna, jednak dość często uczęszczana przez zmotoryzowanych mieszkańców Zakopanego. Skraca się nią przejazd między zachodnimi a południowymi częściami miasta i również służy dość często jako alternatywna droga dla dojazdu do centrum miasta, gdy zakorkowana jest droga wojewódzka.

Czy słusznie zamontowano w tych miejscach zwalniające progi? Odpowiedź podpowiedziało chyba samo życie. Po kilku dniach plastikowe elementy progów zaczęły znikać, natomiast już po upływie dwóch tygodni po progach nie było śladu. Czyżby zdemontował je ktoś, kto tą ulicą przejeżdża kilka razy dziennie? Progi znikły, znaki pozostały. Przemieszczono jedynie tabliczkę mówiącą o odległości 15 metrów. Spod ograniczenia prędkości pod znak ostrzegawczy, którego w końcu tabliczka dotyczy (a nie ograniczenia prędkości).

Od sierpnia minęło ponad pół roku, po progach zwalniających nie ma ani śladu, a oznakowanie niestrudzenie informuje kierowców, iż mają do czynienia ze zwalniającymi progami w odległości 15 metrów i że prędkość się ogranicza... Można się oczywiście zastanawiać kto i dlaczego zdemontował te progi. Podobnie można pytać kto i dlaczego te progi kazał zamontować. Domysły pozostawmy, a dla mieszkańców - kierowców raczej jest oczywiste, iż w wielu innych miejscach na naszych drogach takie progi byłyby bardziej uzasadnione.

Ale istotne jest tu inne pytanie. Skoro progów zwalniających już nie ma ponad pół roku, to dlaczego znaki pozostały? Czy w tym zestawie znaków i w tym kontekście ograniczenie prędkości do 20 km/h będzie uzasadnione? Czy ma sens i kto się do niego zastosuje?

Bo znaki, które już nic nie znaczą, faktycznie znakami nie są, jeno informacyjnymi śmieciami. Ba, nawet gorzej. To smutna edukacja z cyklu „uczmy się lekceważyć znaki”.

[kwiecień 2007]


W maju 2007 roku, gdy wiosna zawitała już pod Tatry na dobre, a więc niedługo po napisaniu przez nas powyższego tekstu, progi zamontowano ponownie...

[sierpień 2007]

  następny...